Na dworze padał rzęsisty deszcz płomień świecy oświetlał drewniane biurko i biała kartkę pergaminu, powoli nasączałem pióro inkaustem by postawić pierwsza literę kolejnego rozdziału z życia królestwa. Był wieczór następny ranek już nie będzie taki sam jak zawsze. Nie piszę tylko powieści czy opowiadań ja pisze nową historię która dzieje się naprawdę.
Odkryłem to 10 lat temu gdy młody król Kacper zatrudnił mnie jako skrybę i kazał spisać swoje czyny. Oczywiście czyny miały ukazywać władcę tylko w pozytywnych barwach jako wspaniałego uczciwego i silnego Króla. Prawda była zaś odmienna król był kurwiarzem pierwszej potęgi, pijakiem i do tego tchórzem, największym zaś wyczynem na jaki go było stać to wyrzucenie kurwy z łóżka nad ranem. Był przy tym władcą okrutnym i niesprawiedliwym. Moją rolą było jednak pisanie fałszu. Za prawdę czekała by mnie bolesna śmierć lub w najlepszym razie zgnicie w lochu. Do pracy podszedłem więc z dużą uwagą mając w pamięci losy moich poprzedników. Tak jak dzisiaj powoli nasączałem pióro inkaustem by postawić pierwszą literę, sami nie wiem kiedy zacząłem pisać litery same układały się w słowa, słowa w zdania a zdania w całą opowieść.
Obudziłem się rano i przeczytałem pierwsze zdanie „ Na dworze świeciło słońce a w powietrzu unosił się szczek oręża i krzyki walczących…..” Czytając te słowa czułem jak dreszcze przechodzi mi przez plecy otworzyłem okno swojej komnaty by do pomieszczenia wdarł się promień słońca i krzyki walczących nie pamiętam bym coś takiego pisał lecz słowa na pergaminie mówiły co innego. Pociągnąwszy spory łyk z bukłaka który stał przy biurku zacząłem czytać dalej. Z pisanych słów wynikało że atakującymi byli rycerze brata królowej noszącego to samo imię Kacper co nieudolnie panujący król. Wspierani przez szlachtę oraz pospolite ruszenie niezadowolone z tyrani króla ruszyli rankiem na zamek. Wokół króla zostali jedynie opłacani żołdacy i jego siepacze którzy wiedzieli iż ich los w obecnej sytuacji nie będzie odmienny od królewskiego, w końcu to oni zabijali i gwałcili w jego imię. Prawo królestwa głosiło iż tylko nadworny skryba miał prawo spisywać losy króla i królestwa Bogowie surowo karali tych Królów którzy dopuszczali się świętokradztwa i zatrudniali dwóch lub więcej skrybów. Czytając dalej zaobserwowałem iż wydarzenia zgadzają się co do sekundy z opisem do tego stopnia iż nawet okrzyk konającego wydobył się z ust w tym samym czasie co czytałem, mało tego nawet prędkość z jaką czytałem słowa miała swoje w odzwierciedlenie w przebiegu zdarzeń. Niejako byłem panem sytuacji przerywając czytanie zapętlałem ostatni element zdarzeń. Tekst na kartach pergaminu był jakby żywy poddawał się w pewnym stopniu moim myślom to znaczy w momencie gdy kierowałem gdzieś uwagę bądź pytanie tekst opisywał miejsce lub zdarzenie. Wszystko było jednak ze sobą powiązane i tworzyło logiczny ciąg zdarzeń. Chodząc po zamku i czytając księgę o dziwo nie zwracałem niczyjej uwagi ludzie biegali krzyczeli walczyli a ja przechodziłem obok czytając ich losy które miały działy się jakby aktywowane moim czytaniem. Miałem w ręku losy króla jak i królestwa, nie wiedziałem jednak jak skończy się spisana przeze mnie historia gdy tylko chciałem wyprzedzić bieg wydarzeni zajrzeć na następną stronę nie przeczytawszy uprzednio poprzedniej widziałem tylko białą kartkę papieru. Sytuacja była ciekawa i puki mogłem spokojnie poruszać się po zamku nie niepokojony przez nikogo była w miarę komfortowa istniał jednak jeden dosyć istotny problem mój los.
Tradycja nakazywała nowemu królowi ściąć starego skrybę i mianować nowego, w przypadku nieudanego zamachu nie było lepiej i gdyby obecny król Kacper dopadł księgę mój los wyglądał by podobnie jeśli nie gorzej. Jak by na to nie patrzeć w obecnej sytuacji miałem lekko przerąbane. Mogłem co prawda tą chwile odwlec przerywając bądź spowalniając czytanie lub też spróbować zniszczyć księgę i wytłumaczyć jej brak zniszczeniem przez podczas walk. Nie znałem jednak skutków a księga na zwyczajną raczej nie wyglądała. Czułem że jest na swój sposób żywa i posiada własną inteligencje co gorsza czułem ze jestem z nią w jakiś dziwny sposób powiązany jakimiś niewidzialnymi więzami. Intuicyjnie wyczuwałem że mogę czuć się bezpieczny tak długo jak nie skończę czytać księgi. Teoretycznie mogłem to ciągnąc latami ale sądzę że prędzej bym oszalał niż wytrzymał tak długo. Powoli więc czytałem nie niepokojony przez nikogo aż doszedłem do momentu w którym atakujący dopadli podłego króla. Nie był to miły widok król darł się wniebogłosy jak oszukana dziwka błagał o litość szlochał trząsł się jak w febrze ze strachu puszczały mu zwieracze co jeszcze bardziej upodlało go w oczach swoich byłych poddanych. Sponiewierany upokorzony i bezbronny jak zaszczute zwierzę miał okazję na własnej skórze przekonać się co czuli inni gdy spotykał ich jego gniew.
Niegdyś potężny i pewny siebie teraz zasrany obszczany i kopany nawet przez kobiety i dzieciaki. Te ostatnie zostały jednak wyprowadzone z sali pewnie dlatego by oszczędzić im widoku kaźni, a ta do delikatnych nie należała króla nagiego pozbawiono genitaliów nacinając je i wyrywając z ciała przy wrzasku króla i aplauzie widzów. Krew tryskała z niegodziwca po chwili usta zatkali mu jego własnym przyrodzeniem a ranę zasypali solą. To jednak był dopiero początek rozciągniętego na stole kaleczyli okrutnie wyciągając mu wnętrzności obdzierając ze skóry oczy wyłupione zwisały z kaleczonej głowy rozglądając się błędnie dookoła każde w innym kierunku. Przed zatkaniem ust podano mu specyfik który uniemożliwiał mu zemdlenie bądź też nagłą śmierć z bólu i okaleczenia o ironii był to jego ulubiony środek który zwykł był podawać osobom które go mocniej rozdrażniły, ponoć nawet na jego rozkaz został udoskonalony przez zamorskiego alchemika. To co dalej z nim robiono i jaki ból mu zadawano trudne jest do opisania słowami zostało jednak bardzo wiernie opisane w księdze tak że czytający mógł niemalże poczuć brutalność i okrucieństwo każdej czynności. Prawdę mówiąc nigdy nie czytałem bardziej realistycznego przekazu cały byłem oblany potem zdając sobie sprawę że w końcu ktoś zwróci na mnie uwagę i cholera wie czy nie wpadnie na pomysł by po królu pomęczyć bogu ducha winnego skrybę, ba byłem tego nawet pewien. Miałem tylko nadzieję ze książka w końcu bądź co bądź pisana przeze mnie oszczędzi mi tego i zachowa przy życiu i daj bóg zdrowiu. Po paru godzinnej kaźni gdy król ku zawiedzeniu oprawców kopnął w kalendarz. Entuzjazm lekko opadł i ludziska zaczęli szukać innych rozrywek jedni pili na umór inni gwałcili panny dworskie a co niektórzy pili i gwałcili jednocześnie nie koniecznie panny czasem i młodych dworzan co popadnie , jednym słowem do okólny syf i rozpierducha ale tak to już bywa jak następuje zmiana władzy i motłoch ma swoje 5 minut.
Księga łaskawie wyprowadziła mnie na dziedziniec gdzie w otoczeniu straży przybocznej stał nowy Król Kacper. Nie powiem że ideał ale na pewno lepszy niż poprzednik czasem dał w mordę czasem kazał kogoś powiesić, gwałcił i owszem ale tylko w poniedziałki ogólnie rzecz biorąc miłosierny władca. Król gestykulował i głośno rozdzielał zaszczyty i majątek poplecznikom którzy poparli go w szturmie wychwalając ich męstwo i oddanie sprawom korony. Cyrk ten przerwał jego nadworny doradca taskając w ręku przedmiot owinięty w czarny aksamit. Ku mojemu zdziwieniu przedmiotem tym okazała się moja kronika zapisana po ostatnią stronę opisująca ze szczegółami losy i występki poprzedniego króla łącznie z sprawkami które on sam tylko znał. Król Kacper gorączkowo kartkował strony z niedowierzaniem spoglądając na treść, gdy dotarł na ostatnią stronę głośno zaklął bowiem napisano tam iż skryba zaginał bez śladu a na poprzednich stronach było spisane wszystko co działo się w ciągu ostatnich godzin aż do chwili gdy król skończył czytać nawet głośne Kurwa mać które wypowiedział kończąc. Na moim zaś egzemplarzu kroniki stronice świeciły pustą bielą jakby nikt nigdy nie zaznaczył ich inkaustem. To było dziesięć lat temu od tego czasu błąkam się po różnych królestwach by pojawiać się przed kolejnymi królami po to tylko spisać ich dzieje i opuszczać spalony zamek dnia następnego.
Po dziesięciu latach zrozumiałem iż nie skończy się to puki nie znajdę godziwego władcy. Szukałem wie wytrwale za każdym razem łkając nad ostatnią kartą kroniki. Próbowałem zniszczyć niezapisana kronikę , spalić lecz zawsze znajdowałem ją powtórnie w swoim bagażu była jakby cząstką mnie. Sam nawet próbowałem raz popełnić samobójstwo lecz wtedy padłem na twarz porażony straszliwym bólem przede mną zaś leżała książka z otwartą stronicą i napisem „NIE” nic więcej tylko nie. Byłem jakby niewolnikiem wpisanym w niezapisanych kartach. Lata mijały mi w samotności poruszałem się po świecie niezauważany nikt mnie nie nękał nie zaczepiał byłem jak niewidzialny nawet dzikie zwierzęta mnie omijały. To co zobaczyłem i poczułem przez te wszystkie lata było zbyt silne na umysł normalnego człowieka nikt nie pozostał by przy zdrowych zmysłach widząc tyle zła jakie wylewało się z ludzi. Nie mogłem sobie żadną miarą przypomnieć co robiłem przed czasem jak zacząłem być skrybą ten okres był spowijany mgłą w mojej pamięci. Nie pamiętam gdzie się urodziłem ile miałem lat nawet skąd pochodziłem, wiedziałem tylko iż muszę iść dalej i dalej szukając kolejnych tyranów. Tak też i tego wieczora zacząłem pisać kolejną kronikę by usnąć w trakcie jej pisania.
Rankiem obudził mnie promyk wpadającego do komnaty słońca bardzo jasny natarczywy taki wręcz nakazujący otworzyć oczy i spojrzeć na świat dookoła. Obudziłem się w czystej pościeli i wytwornym łożu przy mym łóżku stało wino oraz kosz owoców dookoła było czysto pięknie wręcz pachniało luksusem. Otarłem oczy ze zdumieniem szukałem dookoła księgi która zawsze była pod ręką. Zerwałem się w końcu na równe nogi gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Podszedłem stąpając boso po zdobionych dębowych deskach nie wiedząc czego się spodziewać, lekki chłód jaki ciągnął od podłogi pozwalał mi łapać kontakt z rzeczywistością. Stanąłem przed drzwiami wziąłem głęboki oddech wyprostowałem sylwetkę i stanowczo otworzyłem drzwi, człowiek który najwyraźniej pukał odskoczył i ukłonił się nisko za nim stał Król trzymając w rękach moją kronikę. Popatrzyłem mu w oczy, oczy króla i nie widziałem w nich tyrana lecz normalnego lekko przestraszonego człowieka. Ukłonił się przede mną nisko i lekko nieśmiałym głosem zapytał czy zechcę przeczytać jego kronikę. Sytuacja wydała mi się groteskowa król stał przede mną jak poddany i pytał się czy będę łaskaw przeczytać kronikę którą spisałem , hm cóż sytuacja już i tak była nienormalna zazwyczaj inaczej pamiętam ostatnie dworskie poranki ale cóż zawsze to jakaś odmiana nawet miła. Wziąłem pewnie księgę i otworzyłem na pierwszej stronie, przysiągłbym że okładka jakby puściła do mnie nie oko od razu skojarzyłem sobie wino przy łóżku, nie to mnie jednak zdziwiło ale po raz pierwszy od lat w księdze były słowa pisane innym charakterem niż mój i od dziwo nie spisywały historii tyrana lecz poczciwego króla, ni e bohatera lecz po prostu króla który dbało swoich poddanych żadnych intryg , gwałtów mordów no po prostu szok. Pomyślałem ze czegoś dolali do wina i jestem na totalnej bani za chwile się obudzę i będzie jak dawniej jatka rzeź rozpierducha itd. Czytałem spokojnie może trochę to nudne było bo król może i rozrywkowy ale jakiś taki mało to potańczył to komuś coś dał to komuś życie podarował itd. nudy powiem. O dziwo czytając to miałem wrażenie jak bym dobrze znał tą historię i nawet wiedziałem co będzie na kolejnej nie odwróconej jeszcze stronie. Czytałem coraz bardziej zdumiony teraz już siedząc gdy pozostali czekali wpatrzeni we mnie z oczekiwaniem. Gdy w końcu skończyłem i popatrzyłem na nich z pytaniem w oczach zapytano mnie czy podoba Ci się Twoja historia Królu ?….. KRÓLU ……..
Tom Zane wrzesień 2013